Piąta recenzja
Przy piątej opinii mogą się już posypać iskry. Autor i tak do tej pory był rozpieszczany, więc chyba pora na coś ostrzejszego. Tylko... czy można skrytykować coś, co jest szalenie dobre? ;)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Sekta. Owo słowo przywołuje na myśl
raczej nieprzyjemne skojarzenia. Zgromadzenie ludzi, czczących
potwornego bazyliszka podczas masowych orgii, którym towarzyszą jakże
urocze czarne msze, oczywiście z kulminacyjnym udziałem martwego kota.
Imaginacja zdecydowanie godna przeciętnego człowieka, który w swym
niezmiernie długim życiu ma zapchany i zmodyfikowany mózg przez wszelkie Ukryte Prawdy, czy Trudne Sprawy.
Ale po co mamy się ograniczać? Idźmy o krok dalej. Wyobraźmy sobie
sektę o absurdalnych poglądach, wierzącą w rzeczy co najmniej mało
realne. Niewiarygodne, bestialskie, ściśle tajne, magiczne kulty,
zakorzenione w umysłach jej członków tak mocno, iż stały się niezdolne
do wyplenienia. Teraz czas na diametralną zmianę zdania. Czy
organizacja, która dopuszcza się oszustw, kłamstw i mordów może być
odbierana przez nas pozytywnie? Okazuje się, że może. Zaskoczeni? Wcale
się nie dziwię. Ja też byłam.
Sheyla chce być w swej przyszłości dziennikarką. Nadarza się
niepowtarzalna okazja, aby zaistnieć w akademickiej gazetce, co z
pewnością przydałoby jej się w późniejszej pracy. Podczas wykonywania
zadania, przypadkowo trafia do tajnego zgromadzenia, które całkowicie
odmienia jej życie. Wkracza w sam środek magicznej walki dobra ze złem.
Przyciągająca wzrok, stylizowana na lekko zepsuty metal
okładka. Intrygujący, dla większości Polaków zupełnie obcy tytuł.
Egzotyczny, tchnięty jakąś ponadmaterialną i duchową mocą symbol.
Frapujący, owiany nutką tajemnicy opis z tyłu okładki. Fragment, dobrany
idealnie, od razu przyprawia o zawroty w głowie i przyjemne dreszcze na
rękach, które aż palą się, by otworzyć pierwszą stronę powieści. Taka
książka ewidentnie pretenduje do miana tych najlepszych. Sukces
murowany. Teraz pozostaje jedynie przeczytać twór i subiektywnie
rozpatrzyć, czy zasłużył on na całe zamieszanie wokół siebie. Według
mnie jak najbardziej tak.
Pierwsze karty powyższej opowieści, już na wstępie zdradzają
(ach te niewdzięczne plotkary), iż do naszych dłoni, trafiło coś, co na
długo pozostawi wyraźne znamię w naszej pamięci. Początki, rzadko kiedy
wyjątkowe, najczęściej ostatecznie decydują o ilości tych,
którzy książkę dokończą czytać. Przykre, choć prawdziwe. Tak to już
jest, z banalnymi opowiastkami, pisanymi na zasadzie: im prościej tym
lepiej. Czy w tym przypadku było inaczej? Potwierdzając, dopuściłabym
się po części kłamstwa. Bowiem, prolog unikatowy nie był. Jednak
jednocześnie miał w sobie pociągającą nutkę grozy, która w zupełnie
niewytłumaczalny sposób, zawładnęła mną całkowicie.
Dobra, choć niewymagająca. Pochłaniająca,
lecz nieprzygnębiająca. Banały, banałami. Tak wymieniać mogę jeszcze
długo, jednak nie miałoby to żadnego sensu. We współczesnym świecie, dla
przeciętnego śmiertelnika, liczy się jedynie sensacja. Ma się coś
dziać, rozbijać, niszczyć, zabijać. Ach.. Ta niezwykle pochłaniająca
żądza dynamizmu, jest teraz wszechobecna, wręcz namacalna. Możecie się
zarzekać, że tak wcale nie jest, jednak fakt jest faktem. Ruch nie
wyklucza spokoju, za to nuda wyklucza ruch. Mogę, więc zapewnić każdego,
iż w powieści Angel wciąż się coś dzieje. Oczywiście w dobrym tego
słowa znaczeniu. Nie zostajemy bombardowani informacjami, których
kompletnie nie rozumiemy. Autor, zdecydowanie ma dobry gust i odmierza
bardzo precyzyjną miarką emocje, które nam sprzedaje.
Liczę, że nie wszyscy z nas są całkowitymi ignorantami, którzy
czytają wyłącznie po to by zabić nudę codziennej rutyny. Książka jest
tworem, któremu należy poświęcić, choć krótką chwilę refleksji. Nie mam
tu na myśli otaczania literatury nabożną czcią, która zazwyczaj
praktykowana jest przez powołanych do swego zawodu polonistów. Chodzi
jedynie o aktywne czytanie, które nadaje nam zdolność do dostrzegania
tego, co zostało zapisane między wierszami. We wszystkim można się
doszukać drugiego dna. Znalazłam je również w Oku Kanaloa. Autor,
o dziwo zdecydował się na bardzo odważny krok. Zacznę od tego, iż
zostaliśmy po części oszukani i wciągnięci w swoisty rodzaj gry.
Pokochaliśmy tych, których nie powinniśmy obdarzyć żadnym przyjemnym
uczuciem. Jak można zauroczyć się w ludziach, którzy dopuszczają się
najgorszych czynów, walcząc jedynie o swoje racje i kierując się chęcią
zemsty? Całkowita manipulacja, jakże durnym w tym przypadku, ludzkim
umysłem. Jednak to dało nam możliwość, aby dostrzec niewątpliwie bardzo
istotną rzecz. Możliwość działania zła, w celu uzyskania większego dobra
oraz to, by nie oceniać polegając jedynie na pierwszym spostrzeżeniu.
Debiutancką pozycję Angel bezapelacyjnie mogę okrzyknąć
sukcesem. Wartka akcja połączona ze świeżym pomysłem i finezyjnymi
bohaterami, daje nam mieszankę wybuchową, którą raczyć się mogą nawet ci
najbardziej wybredni koneserzy literatury. Powieść pokonująca granice,
bowiem oczarować może każdego, niezależnie od pochodzenia, wieku, płci
czy poglądów. To przykre, gdyż dostrzegłam jedną, na pozór zupełnie
marginalną wadę. Nie jestem pewna, czy zdążę wytrzymać na publikację
kontynuacji Oka Kanaloa, bez postradania zmysłów. Życzę wszystkim, aby wasze doznania, były choć w połowie tak silne jak moje.
9/10
"Pozycja o krok przed innymi jest w sam raz, żeby ktoś cię kopnął w dupę."
autor recenzji: Kermit
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -